1.3.08

Nie mam czasu na czekanie

Teza nie będzie zaskakująca – wszyscy zawsze gdzieś się spieszą. Dziś spieszyłem się, by wyjść z domu na czas, by zdążyć przebiec przez jezdnię, gdy migało zielone światło, biegłem do tramwaju (który po moim wejściu odjechał, mimo że według rozkładu miał pojechać kilka minut później). Pośpiech wskazuje na to, że mamy wiele do zrobienia, albo na to, że mamy mało rzeczy, ale je olewamy. Ja jestem chyba pomiędzy tymi dwoma stanami. Z jednej strony mam od groma obowiązków, przez co latam w te i we wte, chyba nie dojadam (na pewno jem dużo mniej), z drugiej – to, co mogę, przekładam na inny termin. Codziennie dokonuję selekcji zadań. „Aha, to jest mniej ważne, zrobię później, to na początek, to na jutro, o tym mogę zapomnieć, o! To muszę zrobić już, wcześniej, teraz, natychmiast! Ale nie... tego jest tak dużo... nie chce mi się.”

Nie chce mi się” - to ściśle wiąże się z czasem. Bo gdybyśmy mieli więcej czasu, to byśmy rzadziej „nie nie mieli” ochoty. Brak ochoty wywodzi się właśnie od braku czasu. Tak, tak, czystego lenistwa też, ale biorę za przykład siebie – wszystko robiłbym od razu, gdybym nie miał innych spraw na głowie.

[idiot_mode] Niechcemisie to takie złe misie mieszkające głównie w Polsce. Pokryte brunatną sierścią zamieszkują każdy zakątek naszego kraju. Można uznać je za zwięrzątka domowe lub pasożyty. Ich szkodliwe działanie polega zniechęcaniu ludzi do jakiegokolwiek działania. W innych krajach żyją odmiany tego gatunku. W USA możemy spotkać się z gatunkiem „ajdontfillajkdułinenyfin”, a w Niemczech z „iśhabekajnelust'ami”. [/idiot]

Po chwili myślenia (często gdy piszę, robię sobie przerwy) doszedłem do wniosku, że „niechceniesię” może być dobre „wtedy i tylko wtedy”, gdy nie robi się nic z przyjemnością. Bo gdy totalne lenistwo to wynik doła czy czegoś takiego, to jest źle, oj źle.

A właśnie, ostatnio czytałem gdzieś czyjeś pytanie: „czy 'robić nic' znaczy to samo co 'nic nie robić'?”

Bardzo mądre.

Jezu Chryste, Matko Boska, święty Walenty... zapomniałem. Po tych – znanych głównie Polakom, „religijnemu” narodowi – wykrzyknieniach mających na celu zwrócenie na siebie uwagi przez Wyższość Niebieską, miałem napisać coś ważnego. Już wiem. Za długi ten wstęp. Oto wstęp do mojego... Czego? Książki? Za dużo powiedziane. Zbioru? Zbiorku? Lepiej. Chcę co jakiś czas pisać o różnych, przeróżnych rzeczach. Od polityki po kwitnące na łące kwiatki pachnące. Raczej nie będę tego publikował. Zachowam na kiedyś, kiedyś poczytam, pokażę może kilku osobom.

Dziś nie będę robił wielu rzeczy. I nie spieszy mi się nigdzie... Co jest?

Za długi ten wstęp. Dlatego też pierwsze przemyślenie będzie krótkie.

Przechodziła dzisiaj obok mnie Emma. Tak, ten huragan. Pytała o drogę. Popchnęła mnie i bez słowa poleciała we wskazaną stronę, porywając napotkane na drodze różne rzeczy, papiery i śmieci. Ten przybysz z Zachodu jest jakiś źle wychowany.

1 komentarz:

Anonimowy pisze...

Mhy...myślę, że gdybyś miał więcej czasu też pewnych rzeczy byś nie robił, nie chciało by Ci się! To zależy od tego co masz robić. A że głównie masz sie uczyć no to sie nie dziwie, że przekładasz na później. Tzw. "dojutrek" jak Zygmunt August :D